W marcu 1947 roku mojej babci Hali Basarab (później Mandryk) przyśniła się ikona Bohorodyci z zawojańskiej cerkwi. Szła po niebie. Od Zawoja, na północ. Ze smutkiem.
Miesiąc później Zaczęła się akcja „Wisła”. Bohorodycia, razem z cerkwią i całą wsią, spłonęła. Babcia Hala, pradziad Łucio, prababcia Ewa, ciocia Kaśka, Darka i wujko Wasyl zostali wysiedleni na północ, w okolice Pasłęka…
Z rodzinnego domu babci zostały tylko wspomnienia… i modlitewnik.
I tęsknota ogromna.
W 1991 roku babcia, po raz pierwszy od wypędzenia w 1947, pojechała do Zawoja. Byliśmy tam z nią. Bujna przyroda ukryła szczątki wsi. Pokrzywy były wyższe od nas.
I wszędzie żółte „bociany”. Pomimo lat i głuszy, która pojawiła się w miejscu wsi, babcia Hala bez trudu znalazła dawne ścieżki… swój plac, miejsce po cerkwi, pokazała gdzie kto mieszkał i gdzie kto ma wieczny odpoczynek…
Andrij Fil