W domu rodzinnym dziadków Syberia była ważnym fragmentem życia rodziny.
W pamięci zostało mi kilka opowieści i obrazów, przekazywanych przez moją babcię: chwytające za serce pieśni rosyjskie, bujna przyroda, piękne krajobrazy i szeroka, rozlewająca się w zakola rzeka. I tylko fragmenty tych trudnych wspomnień: toaleta w formie dziury pośrodku wagonu bydlęcego, który wiózł rodzinę na zesłanie, kradzież pięciu ziemniaków dla pięciorga dzieci, bo nie było co jeść, oczyszczona własnoręcznie z gnoju obora – pierwsze miejsce życia sześcioosobowej rodziny. Dziadkowie nie opowiadali o najtrudniejszych momentach związanych z syberyjską zsyłką.
Ostatnio dotarłam do fragmentów listów dziadka z Sybiru, z krótkimi dopiskami babci. Listy do rodziny zamieszkałej na Wileńszczyźnie – okolice Postaw, powiat święciański. Najważniejsze zapamiętane przeze mnie ważne słowa (ukryta prawda o tamtym czasie) to:
Słonina. Dawała szanse przeżycia zimy.
Papier fotograficzny. Dziadek był fotografem, wykonywane przez niego zdjęcia były źródłem wymiany na jedzenie.
Kożuch, wojłoki, rękawice… Syberyjskie mrozy.
Mam dużo fotografii rodzinnych z Syberii… ta jest wyjątkowa, znaleziona wśród zdjęć mojej świętej pamięci matki chrzestnej. Została wysłana z Syberii do Polski w 1956 roku.
Ewa Wasilewska